Tort, Cisza i Akceptacja – Kawiarnia dla Innych. Austriackie kawiarnie raj dla miłośników tortów i spokojnego czytania.  

W samym sercu habsburskiej, stolicy przy brukowanej uliczce spowitej cieniem monumentalnych zabytków, znajdowała się kawiarnia Kleiner Trost — „Mała Pociecha”. Jej okna zdobiły koronkowe firanki, a w powietrzu unosił się zapach świeżo mielonej kawy, wanilii i delikatnej nuty cynamonu. Codziennie, tuż przed dziesiątą, przychodziła tam pani Helene — starsza kobieta w białym kapeluszu, ozdobionym pękiem piór. Uwielbiała powieści Tomasza Bernharda i nieodłączną Melange w porcelanowej filiżance. Helene wierzyła, że nie ma smutku, którego nie osłodziłaby dobra kawa i kawałek tortu Sachera albo Topfenstrudla. Kawiarnia była jej azylem — nie miejscem samotności, lecz cichej wspólnoty ludzi, którzy rozumieli, że w życiu najważniejsze są rytuały. To one – jej zdaniem – ułatwiały akceptację tej kruchej codzienności, której nie da się zmienić, ale można osłodzić.

Pewnego dnia do kawiarni weszła młoda dziewczyna z futerałem na skrzypce, rozejrzała się wokół, następnie ogarnęła nieśmiałym spojrzeniem marmurowe stoliki o kwadratowych kształtach. Przysiadła w kącie, zamówiła Einspänner i długo wpatrywała się w okno. Dzisiaj akurat nie miała ochoty na kontakty towarzyskie. Po porażce na egzaminie końcowym na Uniwersytecie Muzyki i Sztuk Scenicznych w Wiedniu szukała pomysłu na swoje dalsze życie. Cały czas rozbrzmiewały w jej głowie dźwięki egzaminacyjnego koncertu. Była przekonana, że gra dobrze, jednak w uszach egzaminatorów występ zabrzmiał jak dziecięca zabawa skrzypcami. Helene obserwowała ją z dystansu, ale smutek w jej oczach był tak dojmujący, że nie dało się do niej dostrzec. Wstała, wzięła talerzyk z Topfenstrudlem i bez słowa postawiła na stoliku dziewczyny.
— Wiednia nie trzeba rozumieć — powiedziała. — Trzeba mu się dać zaprosić — dodała łagodnie i obdarzyła młodą dziewczynę lekkim uśmiechem.
Ta uśmiechnęła się po raz pierwszy tego dnia. Dopiero wtedy dotarło do niej, że kawiarnie to nie tylko miejsca picia kawy. To koncert brzęczących filiżanek, szumiących ekspresów, szeleszczących kartek i toczonych rozmów. To właśnie sprawia, że wiedeńskie kawiarnie nie są tylko miejscem, lecz także stanem duszy. Ingrid przysunęła do siebie talerzyk z ofiarowanym jej przez Helene ciastem. Ugryzła spory kawałek strudla i żuła go powoli. Czuła jak dusząca ją dzisiaj z wolna gorycz smutku ustępuje wzbierającej w jej ustach fali słodyczy. Pomyślała, że każdy łyk kawy, zagryzany kawałkiem ciasta, podarowanego z życzliwością, to mały akt akceptacji świata takim, jaki jest. Gdy w jej głowie ucichł już dźwięk tej myśli, podziękowała starszej Pani, a Helene po cichu wróciła do swojego marmurowego stolika, żeby przeczytać kolejny rozdział

„Wycinki”.
***
Dla mnie jako nauczyciela języka niemieckiego kawiarnia jest czymś więcej niż tylko miejscem spotkań – to symbol obcowania z kulturą, sztuką i edukacją, a zarazem przestrzeń, w której można nawiązywać i doskonalić relacje międzyludzkie, a to krótkie opowiadanie ukazuje nam jedną bardzo charakterystyczną cechę stolicy Austrii. Od ponad trzystu lat życie Wiednia toczy się nie tylko na ulicach, lecz także przy kawiarnianych stolikach. To właśnie tutaj, w cieniu marmurowych stołów przy dźwiękach ekspresu do kawy, narodziła się kultura, która przetrwała wieki – kultura obecności, rozmowy i różnorodności. Tort, Cisza i Akceptacja – Kawiarnia dla Innych.

Kiedy w 1683 roku po odparciu oblężenia Wiednia w namiotach tureckich odnaleziono nieznane ziarna, które uważano za paszę dla wielbłądów, nikt nie przypuszczał, że będą one początkiem czegoś znacznie większego niż tylko napój. Podobnie jak początkowo gorzka i niepopularna kawa, po dodaniu mleka i cukru, stała się symbolem smaku, który jednoczy, tak też kawiarnia stała się mieszanką ludzi, myśli i historii. W tym właśnie tkwi piękno tej tradycji: każdy jest mile widziany. Urzędnik, artysta, student i emeryt, marzyciel i sceptyk. Przy wspólnym stole znikają granice, a różnice przestają dzielić i zaczynają ubogacać. Każdy stolik to osobna opowieść. Każda filiżanka kawy jest zaproszeniem do dialogu. Początkowo goście wiedeńskich kawiarni nie wybierali rodzaju kawy z długiego menu, lecz wskazywali jej odcień na tablicy, bo przecież smak – tak jak człowiek – ma wiele odcieni.

W czasach, kiedy szybciej oceniamy niż słuchamy, warto przypomnieć sobie idee, które przyświecały wiedeńskiej kawiarni. Jej ducha, który mówi: „Zatrzymaj się. Posłuchaj. Zrozum. Zaakceptuj!” Propozycja ta stoi w sprzeczności do tego, czego codziennie doświadczamy w świecie pełnym pośpiechu, uprzedzeń i dystansu, w którym zamykamy się w coraz mniejszych grupach. Tym bardziej warto więc wcielić ją w życie. Pamiętajmy, że każdy z nas ma swoją historię, swoje smaki, nawyki, myśli. Nawet jeśli nie zawsze rozumiemy sposób myślenia i dążenia innych ludzi, to możemy je przyjąć i zaakceptować. Czasami wystarczy usiąść z kimś przy kawie, spojrzeć mu w oczy i wysłuchać bez oceniania. Czasami to wystarczy, by świat stał się, choć odrobinę lepszy. Bądźmy dla siebie samych oraz innych ludzi barristami akceptacji i życzliwości. Tak jak Helene obdarzyła Ingrid życzliwością, tak i my obdarzajmy się uważnością, sercem i ciepłem. Niech nasze życie będzie jak wiedeńska kawiarnia: pełne barw, rozmów, spotkań i przestrzeni na różnorodność. Wtedy odkryjemy jego nowy, wykwintny, niepowtarzalny smak i aromat.
Jeśli jednak nie pijesz kawy, nic nie szkodzi. W wiedeńskich kawiarniach tort czekoladowy ma status legendy, a filiżanka herbaty, gorącej czekolady, czy po prostu szklanka wody z cytryną mogą, być początkiem równie cennej chwili ciszy lub kontaktu z innymi. Warto też pamiętać, że barristami akceptacji i zrozumienia możemy być nawet wówczas, gdy jesteśmy w domu i nie mamy kawiarni za rogiem. Możemy stworzyć ją w sobie. Usiąść w ciszy, włączyć ulubioną muzykę, wziąć książkę, ulubione jedzenie lub napój, pomyśleć o tym, co czujemy i dać innym przestrzeń, w której możemy być z drugim człowiekiem bez osądzania innych i siebie samych.